Żniwa na Kaszubach, to czas urodzaju, święta plonów i obrzędowości osadzonej w porach roku. Okres żniw w tradycji ludowej rozpoczynał się na św. Magdalenę – 22 lipca, a kończył 24 sierpnia. Jednak bardzo często starano się zebrać zboże już przed 15 sierpnia, tak, aby w święto Matki Boskiej Zielnej móc zorganizować święto plonów - dożynki. Sprzyjało temu przysłowie Na Wniebowzięcie pokończone żęcie. Na Kaszubach przestrzegano tradycji przodków. Pierwsze ścięcie zboża odbywało się bardzo uroczyście w dni maryjne tzn. w środę lub sobotę. Gdy przystępowano do ścinania zboża, zawsze rozpoczynał przodownik, zaś ostatni w szeregu, wedle starego obyczaju, powinien kroczyć gospodarz, który ścinał ostatnie kłosy. Gdzieniegdzie pierwszy snop trafiał do chaty, miał on chronić domostwo przed zarazami.
A tak opisuje rozpoczęcie żniw wybitny pisarz kaszubski Jan Patock. Artykuł ukazał się w czasopiśmie Gryf Kaszubski w 1932.. Czytamy w nim:
Wieśniakom nie jest też wcale obojętny dzień, w którym rozpoczynają żniwa. Nigdy bowiem żaden gbur nie zacznie kosić w piątek, gdyż lud zwykł mówić: „W piątek to zły początek". Nawet poniedziałek i czwartek nie są odpowiedniemi dniami; do rozpoczęcia żniw nadawają się jedynie dni, poświęcone Najświętszej Marji Pannie, to jest środa i sobota. Wystarczy w sobotę tylko małą część skosić i związać, to w poniedziałek można rozpocząć właściwa pracę. Początek żniw zazwyczaj rozpoczyna się uroczystością kościelną. A kosiarze starannie przygotowują się do tej pracy. Jest zwyczajem, że każdy robotnik przedtem się kąpie i przywdziewa czystą bieliznę. Kosy ozdabia się kolorowemi wstążeczkami, a na kapeluszach umieszcza się wiązanki świeżych kwiatów. Raniutko w sobotę wszyscy kosiarze idą do kościoła, gdzie gospodarz już zamówił nabożeństwo, by uprosić błogosławieństwo Boże dla żniw. Kosiarze zostawiają swoje kosy na cmentarzu przed kościołem i modlą się nabożnie.
Obrzędowość żniwna zaczynała się zwykle od inicjacji młodych kosiarzy. Na niewielkim fragmencie świeżo zżętego zboża, starzy kosiarze ustawiali trójnóg ze strychulców ( strychulec – deszczułka albo wałek do wyrównywania miary zboża lub wygładzania powierzchni cegły w czasie jej formowania) i nakazywali na nim siadać chłopcom, którzy pierwszy raz z kosą stanęli do pracy w żniwa.
Naturalnie siedzenie na takim trójnogu było bardzo bolesne, a trwało dość długo, do momentu, gdy jeden ze starszych kosiarzy przyniósł wiadro wody z bliskiego strumienia czy stawu, przy czym celowo przewracał się z wodą ze dwa razy aby przedłużyć egzamin. Gdy przyniesioną wodą orzeźwił wyzwalanego, ten był już bliski omdlenia.
Po tych czynnościach następował egzamin z budowy kosy. Wyzwalany kosiarz musiał wyliczyć wszystkie części kosy jak: : kosa, kosisko, pierścienie, strychułek lub kamień i drewniany garnek z wodą, babka, młotek, klin, rączka, gwóźdź, ucho skórzane. sPrzystrojony w wstążki młody kosiarz, wykupiwszy się piwnym poczęstunkiem, mógł wkroczyć w kosiarski szereg. Kosiarze ruszali w pole śpiewając pieśni kościelne. Następnie zdejmowali kapelusze i wołali do siebie: „Daj Boże, aby się dobrze rżnęło!"
Wspomniany pisarz Jan Patock podaje:
- Gbur, jako właściciel pola, zaczyna pierwszy kosić, gdyż zupełnie nie jest obojętnem, kto pierwszy zaczyna żniwo, od tego bowiem zależy pomyślność zbiorów. Jeżeli niegodny zetnie pierwsze kłosy, podczas żniw zdarzy się nieszczęśliwy wypadek. Pierwsze ścięte kłosy ścina się i kładzie na krzyż; kilka z nich rzuca się w zboże, jako ofiarę „żytniej matce". Jeżeli w pobliżu jest Boża-męka (krzyż), to i tam umieszcza się kilka kłosów, aby ukrzyżowany Jezus Chrystus użyczył żniwiarzom błogosławieństwa. Uroczyste ścięcie pierwszych kłosów ma być oznaką dobrych żniw w ogóle. Z tem łączą się pewne praktyki. Kosiarze przyczepiają sobie pierwsze kłosy do kapelusza i w ten sposób są uchronieni od boleści krzyża przy koszeniu. Wieśniak przechowuje kłosy w domu za lustrem, co mu daje szczęście przez cały rok w gospodarstwie. Po uroczystem ścięciu pierwszych kłosów kosiarze ostrzą swoje kosy i zaczynają ciężką pracę. Przez długie dni dźwięczą kosy monotonnie w zbożu, aż nareszcie i ostatnie pole jest skończone. Jak pierwsze, tak i ostatnie kłosy ścina się uroczyście.
Podczas żniw, żniwiarze organizowali zasadzki na gospodarza, gospodynię i ich dzieci, w ten sposób, że przewiązywano im przez ramię wstążki z kłosami. Oczywiście gospodarze musieli się wykupić.
Po skoszeniu zboża i ustawieniu go w rzędy (owies) i kopki (żyto) zwożono je wozami drabiniastymi do stodoły. Budując kopy na polu, można było zbudzić oprzepółnicę, życzliwą zjawę żeńskiego rodzaju. Na biało ubrana, zachęcała żniwiarzy do pracy. Budziła ich ze snu po poobiednim wypoczynku, a ukazywała się tylko w samo południe.
Ostatni snop zboża zwanym był bękartem i wiązano go z resztek zgrabionego zboża. Szczególnie młode dziewczyny – żniwiarki nie chciały go (nie tylko ze względu na nazwę) wiązać. Z pomocą im przychodziły zamężne kobiety. Dawnie, za związanie ostatniego snopa żniwiarka otrzymywała od gbura miskę mąki i bochen chleba. Snop – „bękart” jechał na samym szczycie ostatniej fury lub niosła go żniwiarka, która go wiązała. Furmana lub żniwiarkę a także ostatnie osoby schodzące z pola oblewano wodą. Na koniec żniw wyprawiano bęks - bãks. Gospodynie miały wówczas przygotowany specjalny poczęstunek.
Tam, gdzie òżniwinë nie przewidywały zabawy z „bękartem”, obrzęd kończył się koziołkiem i wieńcem. Ostatni pokos na polu nazywano „kozą’’. Koziołka wykonywano z ostatnich kłosów uwitych w pęczki i razem z wieńcem wręczano gospodarzowi. Obyczaj nakazywał, aby koziołka postawić na stole, zaś wieniec powiesić u sufitu izby, w której musiało się przy tej okazji odbyć nowe wykupne. Naturalnie była to tylko przygrywka do późniejszych dożynek, zwanych też na Kaszubach „wieńcowym’’ zaś dalej na południu Pomorza – „okrężnym”.
Istniał zwyczaj (Puzdrowo) podrzucania w górę dziewczyn, które po raz pierwszy grabiły zboże, w zamian za co musiały się wykupić. Natomiast kosiarz kończący koszenie plótł krutkã na kosę.
Przygotowanie stodoły na przyjęcie świeżego zboża było niegdyś wielkim rytuałem. Wymiatano ją do czysta, a potem układano liście klonowe, które miały chronić przed złem. Oprócz tego gospodyni miała za zadanie całą stodołę wykropić wodą święconą. Pierwszą furę zboża witał sam gospodarz w odświętnym ubraniu. Gdy fura wjechała do stodoły, pierwsze cztery snopki zdejmował z niej osobiście gospodarz, układając je na znak krzyża. Pod nie układano wianuszek poświęcony, a wykonany z ziół i kłosów zbóż.
Po zakończeniu prac żniwnych odbywały się dożynki. Dawniej wieniec wykonywano z ostatniego zżętego zboża. Pierwotnie wieniec wykonany był jako korona na głowę. Z biegiem czasu rozrósł się do obecnych rozmiarów. Przystrajano go kwiatami polnymi, ziołami, lnem, konopiami, sitowiem, leszczyną. Zwieńczał go gołąb z ziaren dyni. Kształt wieńca miał także swoją symbolikę. Koło był początkiem i końcem, zamknięciem, pełnią. Przy tym śpiewano pieśń: Plon niesiemy, plon, w gospodarza dom. Dożynki rozpoczynały się paradnym przejściem wraz z wieńcem do kościoła. Potem następowała zabawa, śpiew i tańce.
Ukształtowanie na Pomorzu gospodarki folwarcznej spowodowało, że chłopi małorolni byli najmowani do dworu, do prac żniwnych. Zwyczaje dożynkowe były bardzo podobne z tą różnicą, że odbywały się w folwarku. Fury zboża zwożono do stodoły. Ostatnia nazywała się baba, która uroczyście objeżdżała wokół dwór. Następnie furman szybko umykał do stodoły, aby uniknąć polania wodą przez parobków. Dożynki po nabożeństwie w kościele kontynuowano u właścicieli folwarku. Gromada żeńców i pomocnic udawała się do dworu, by złożyć wieniec właścicielowi i wziąć udział w zabawie z tej okazji. Na przedzie szli muzykanci, następnie przodownicy, dziewki i kobiety, na końcu mężczyźni. Śpiewano:
Przed dworem kaczki w błocie, Jaśnie pani w szczerym złocie! Niesiemy plon, wielmożym w dom!
Żniwny dar przechowywano starannie, ponieważ ziarna z jego kłosów używano do siewu, aby w ten sposób podkreślić ciągłość cyklu wegetacyjnego. Ciekawy opis dożynek można odnaleźć w dziele Oskara Kolberga. W tomie Pomorze przedstawia święto plonów w majątku w Waplewie:
„Jeden wieniec z żyta, drugi z pszenicy. Astry czerwone etc. Przynosi dwa wieńce dwóch mężczyzn kośników – oddają z rąk do rąk, kłaniając się do kolan (idą do dworu i do komisarza z drugimi wieńcami). Gdy odchodzą, wtedy inni parobcy, zaczajeni w różnych punktach domów lub krzaków, odchodzące kobiety oblewają wodą z kubłów – a te uciekają przed tą kąpielą z zasadzki we wszystkich kierunkach, co powszechną budzi radość i śmiechy. Po tym sprawia się im okrężne, dając wódkę, piwo, muzykę itd., a oni tańczą (na śpichrzu) przez noc całą”.
W dziele tym jest także zawarty jst cały tekst piosenki z Wejherowa Plon niesiemy, plon, plon, naszemu panu w dom. To tylko jedna z wielu pieśni śpiewanych w czasie żnie. Jak podaje inny wybitny etnograf Izydor Gulgowski:
orszak dożynkowy na Kaszubach szedł z pieśnią na ustach Kto się w opiekę podda Panu swemu. Na północy regionu znana była przyśpiewka Wyrosła byliczka na odłogu, Dożęlim pszeniczki, chwała Bogu.
Jest na Kaszubach do dziś żywa stara legenda, która mówi:
Przed żniwami pewien gospodarz pożyczył od swego sąsiada pięć korcy żyta. Gdy miał je zwrócić owemu gospodarzowi, twierdził, że pożyczył tylko trzy korce. Wtenczas zaskarżył go wierzyciel przed sądem, i obydwaj tak się kłócili, że nikt ich pogodzić nie umiał. Jeden mówił: „pjinc korzic" -a drugi krzyczał: „le trze", i kłócili się tak długo, aż się w ptaszki zamienili. Dzisiaj jeszcze żyją w zbożu i kłócą się przed żniwami. Jeden i drugi swoje ciągle wykrzykuje, i tak się kłócić będą do końca świata.
Dziś dożynki są świętem dobrze wypełnionego obowiązku. Przybrały one inny charakter, a współczesne wieńce dożynkowe niejednokrotnie są niezwykłymi dziełami sztuki ludowych twórców, mających wiele oryginalnych pomysłów na ich tworzenie. Niosą ze sobą najważniejsze przesłanie, podziękowanie za ukończenie prac polowych i plony.
Źródło:
Błaszkowski W., Struktura etniczna i folklor kaszubski. Materiały do monografii turystyczno-gospodarczej województwa gdańskiego, z.3, Gdańsk 1960
Kolberg O., Dzieła wszystkie, Pomorze oraz Aleksander Hilferding Ostatki Słowian na południowym Brzegu Bałtyckiego Morza, t.39, Wrocław – Poznań,
Landowski R., Dawnych obyczajów rok cały. Między wiarą, tradycją i obrzędem, Pelpin 2000
Lorentz F., Fischer A., Lehr-Spławiński T., Kaszubi kultura ludowa i język, Toruń 1934
Stelmachowska B., Rok obrzędowy na Pomorzu, Toruń 1933
Treder J., Kaszubi wierzenia i twórczość. Ze słownika Sychty, Gdańsk 2000
Gryf Kaszubski, R. I (1932), nr 12, str. 7 - 10
Oprac. Barbara Kąkol
Żniwa na Kaszubach, fot. ze zbiorów Gabrieli Magrian
Wiązanie snopków przez żniwiarzy, fot. ze zbiorów Gabrieli Magrian
Młócenie zboża, fot. ze zbiorów Gabrieli Magrian
Młócenie zboża, fot. ze zbiorów Gabrieli Magrian
Układanie stogu, fot. ze zbiorów Gabrieli Magrian